Druga rocznica World of Tanks za nami. Kto jednak z Was grał jeszcze w zamkniętą wersję Beta? Jeżeli nie uczestniczyłeś w tym etapie rozwoju World of Tanks dużo Cię ominęło, jednakże poniżej masz szansę poczytać jak to było "za starych czasów". Dla jednych przyjemne przypomnienie minionych dni, a dla innych lektura uzupełniająca.
Zamknięta wersja Beta znacząco się różniła od tego, co widzimy dzisiaj. Można wręcz powiedzieć, że połowa obecnych graczy nawet by nie tknęła tej "niedorobionej gierki". Mało czołgów, mało map, mało medali, zero fizyki - czyli obecne było wszystko to, z czym boryka się raczkujący projekt, który w przyszłości ma się okazać hitem. Poniżej możecie ujrzeć porównania odległych czasów w konfrontacji z aktualną rozgrywką. Mam nadzieję, że niektórym czołgistom zakręci się łezka w oku, a czytelnikom młodszym stażem ukaże się obraz tego, z czym musieli się uporać obecni weterani i doświadczeni gracze.
Ciekawostka: Uczestnicy wersji Beta otrzymali w prezencie amerykański czołg średni premium piątego poziomu - M4A2E4.
I. DRZEWKA ROZWOJÓW
1. Ogólnie
W początkowej fazie gry gracze mogli rozwijać tylko czołgi pochodzenia radzieckiego i niemieckiego. Był to próg wyjściowy do tego wszystkiego, co widzimy dzisiaj. Dopiero kilka późniejszych aktualizacji wprowadziło drzewko amerykańskie, jednakże z brakującymi artyleriami i niszczycielami czołgów (czyli to, co się praktykuje przy każdym nowym drzewku). Oczywiście tamte dwa drzewka nie wyglądały tak samo jak dzisiaj. Było dostępnych tylko po jednym czołgu dziesiątego tieru (Maus i IS-7), a linie pozostałych typów maszyn kończyły się znacznie niżej. Słowem: dawniej rozwinięcie w całości jednego drzewka zajmowało trzy razy mniej czasu niż obecnie, a czekanie na nowe pojazdy i nacje trwało bardzo długo.
2. Drzewko niemieckie
Niemiecka myśl techniczna była uważana przez graczy za o wiele słabszą od radzieckich maszyn, przez co z uporem te drzewko otrzymywało lekkie buffy (choć bardzo niechętnie - twórcy się zarzekali, że nie widzą żadnych ustępstw). Na tierze 10 zasiadał tylko Maus. Medem był czołg Panther, tyle że wtedy jeszcze widniał jako tier ósmy (wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby ten czołg nadal był na tamtym poziomie?). Czołgi lekkie kończyły się na Leopardzie, który robił wtedy za jednego z najskuteczniejszych zwiadowców. Niszczyciele czołgów kończyły się na Jagdtigerze, a artyleria skromnie, bo aż na biednym Hummelu. Biednie? Radzieckie pojazdy lepiej nie miały.
3. Drzewko radzieckie
Bardzo długo uważana za zbyt silną. Radziecka rodzina ISów potrafiła siać prawdziwą pożogę na polach bitew. Sam IS-7 na dziesiątym tierze okazywał się niejednokrotnie królem walk. Czołgi średnie smutno zakończone były na T-44, czyli jeżdżącą bombą, który przeważnie ginął od wybuchającego składu amunicji - tak czy siak miał przewagę nad niemiecką Panthera. Czołgi lekkie jako tako do scoutowania nie istniały (nie licząc serii BT i A-20), za to niszczyciele dorobiły się "tylko" ISU-152 z jego sławną BL-10. Topową artylerią były dwa pojazdy szóstego poziomu (SU-14 i S-51), które w tamtych czasach po prostu wymiatały.
4. Drzewko amerykańkie
Wprowadzone jako trzecie (i ostatnie w becie!) i to po dosyć długim czasie. Był to pewien powiew świeżości, ponieważ pojawiły się czołgi z papierowym pancerzem, za to posiadające bardzo grubą wieżę. W dodatku twórcy zesłali na nas koszmar typu T34, który w tamtym okresie był normalnym czołgiem na tierze 9, a do jego IX tierowego działa trzeba się było wpierw dofarmić - co, wierzcie mi, dla niektórych było WoTowym piekłem. Jako dziesiątka z czołgów ciężkich uplasował się... T30. To nie jest błąd, ponieważ dosyć długo trwało, nim przeszedł on na linię niszczycieli. Ponadto w drzewku znajdował się czołg średni T23, który został jednak po pewny czasie usunięty, jako zbyt podobny do jego sąsiadów z linii.
Ciekawostka: istnieje szansa, że T23 wróci jako czołg premium.


