1680x1050 : 1261 KB
Ta strona używa Cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies, zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Stosujemy je, aby ułatwić Tobie korzystanie z naszego serwisu. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące Cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.
Spór na linii - zasięg rażenia, potocznie zwanym splash, a precyzją artylerii - jest tak stary, jak pierwszy poważny nerf SPG. Czasy beztroskiego celowania w punkt minęły i teraz trzeba się trochę napracować, aby nasze działo strzeliło choć mniej więcej tam, gdzie byśmy chcieli. Co gorsza, Wargaming każdym kolejnym patchem wprowadza do tegoż aspektu gry elementy rosyjskiej ruletki. Pierwsza, zdecydowanie pozytywistyczna postawa filozoficzna głosi prymat walnięcia nad precyzją. Cielesnym wyklarowaniem tej idei był kiedyś S-51, teraz zastąpiony potworem nazwanym T92. Założenia tejże filozofii traktują o prymacie potężnej siły działa, okraszonej dużym promieniem rażenia odłamkami, za cenę dość rzadkiego oddawania strzałów. Drugi obóz romantyków, reprezentowany sprzętowo przez Obiekta 261 i GW-Pantherę, marzy o osiągnięciu wysokiej celności swoich działeczek, w centymetry skąpych. Nie wspomnę nawet, trochę z litości, o żenującym splashu, jaki przedstawiciele tej idei reprezentują.
Pomiędzy tymi grupami od dawna wiedziony jest zaciekły spór, któraż to grupa ma więcej racji i której wielki Sun Tzu dałby medal uniwersalności. Jedni mówią, że dwa sześć jeden dupa, kiedy gruzu kupa, a drudzy replikują, że nie taki splash straszny, jak go (tracerami) malują. Przejdźmy więc do praktycznego ukazania obu idei na polu walki, w przykładach trzech.
Sytuacja 1: Ruinberg
Pozytywista na T92: Osobnik ten dysponuje masą czasu na ustawienie się, gdyż zanim mu wesoła banda leniwych (jak ja w weekendy) murzynów załaduje pocisk, to pozytywizm zdąży wejść w fazę terminalną. Inna sprawa, że zwyczajowo ekipa przeciwna na Ruinbergu atakować zaciekle i szybko nie ma w zwyczaju, toteż nasz bohater czeka zwarty i gotowy na wraże zastępy pancerne. Nagle, niespodziewanie, przebiegle i natychmiastowo (w różnej kolejności, ale zawsze z takim nasileniem epitetów) pojawia się ultymatywny przeciwnik artylerzysty – scout. Pozytywista jednak wierzy w swoje ideały i moc splasha, w końcu 10 metrów to nie w kij dmuchał. Nawet nie celując, jakby od niechcenia, pozytywista uwalnia 240mm nieuchronnego zgonu i scout pada jak rażony gromem, zmieciony z powierzchni mapy.
[40 sekund później]
Udało się przeżyć natarcie wrażego czołgu lekkiego, więc pora rozejrzeć się za bardziej tłustym celem. Składa się tak, że zza węgła wychylił się IS-7, cwaniak jeden. Chowa się po strzale niczym Wietnamczyk przy obiedzie z kradzionego ryżu i ma już dwa nasze czołgi na koncie. Nic to przecie złego, gdy splasha masz sążnego! Sięgamy delikwenta odłamkami i pozbawiamy go połowy punktów wytrzymałości. Teraz możemy gruntownie przemyśleć kolejny strzał, wszak ładowniczym się nie śpieszy…
Romantyk na Obiekcie 261: Na początku bitwy kręci trzy bączki, racząc się zwrotnością swojej artylerii i marząc o 80% hit ratio prawie nie zauważa pędzącego skauta. Zgrywając dzielnie celownik czeka, aż nabierze on takich kształtów, aby dać choć prowizoryczną szansę trafienia w cel. Jak kompani są ogarnięci, to do tego czasu czołg lekki wyparuje pod gradem pestek, załóżmy jednak, że to zwykła bitwa i nie ma prawa tak się stać. Uznajmy również, że los nie poskąpił szczęścia i udało się trafić. Euforia. A za chwilę będzie następna pestka, więc będzie można dalej gromić przeciwników, jak tylko wyjadą z kompleksu zabudowań, który zajmuje bagatelne ¾ mapy. Nic to, przecież można cieszyć się własną mobilnością i unikać kontry, nieprawdaż? No, ale do rzeczy, w drużynie przeciwnej znalazł się idiota, który sunie Mausem przez otwarte pole. Pamiętajmy, że romantyk w celność swego działa wierzy, a to cuda czyni. Nie wspominajmy, że spudłować do Mausa się właściwie nie da, wszak romantyczne dusze do załamań psychicznych skore są. Trafił go więc nasz bohater, ale wyraźnie zdegustowany małą mocą pocisku HE przełącza się na AP. Maus generalnie do najszybszych przedstawicieli niemieckiej myśli technicznej nie należy, więc romantyk pluje do niego ze swego działa ponownie. I jakież jest jego zdumienie, gdy lektor przejętym głosem rzekł do niego „Tym go nie pokonamy!” Och, niedorzeczny i wredny losie!
Będzie coś o, daj my na to, barokowym JagdTigerze i klasycystycznym Objekcie 704?